poniedziałek, 29 listopada 2021

Pierwszy raz…

Pierwszy raz (chyba) uda się uporządkować listę ubezpieczeń społecznych naszych pracowników w trzech różnych sektorach, które są na misji: szkoła, warsztat, parafia, a jest ich prawie sześćdziesiątka. Został jeszcze jeden ogrodnik do przeniesienia z listy nauczycieli w szkole (nie wiem jak się tam znalazł) na listę pracowników parafii i będzie okej. Urzędy!

Pierwszy raz w życiu pogryzły mnie mrówki. Fakt: łóżko stało za blisko ściany, gdzie sobie wędrują w dwóch kierunkach. W nocy, o północy „wtargnęły na moje łóżko i „zaatakowały”. Najgorsze, że budzisz się, w półśnie, nie wiesz o co chodzi. Kolejne noce już było spokojniej, skropiłem śmierdzącym płynem, odstawiłem od ściany i teraz można spać. Dyrektor, od czterdziestu lat na Madagaskarze, mówi, że trzeba walczyć z mrówkami, choć jest to walka przegrana 😊

Pierwszy raz od kilku miesięcy spadł deszcz, no i była radość, nadzieja, nawet euforia. Wszyscy na niego czekali, z utęsknieniem. Pola są suche jak popiół, pył niesamowity jak powieje z południa (tzw. tsioka atsimo czyt. ciku acimu). Kiedy dojeżdżałem do Ankililoaka, bo byłem na spotkaniu rodziców w jednej z czterech naszych szkół podstawowych „wioskowych”, czułem deszcz w powietrzu, wspaniałe uczucie po fali upałów 38-stopniowych.

Pierwszy raz nocowałem w Mahavatse, naszej wspólnocie w Tulear i w nocy coś mnie pogryzło, pchły czy co, kolejna noc nieprzespana, wszystko swędzi od głowy, do stóp. Na szczęście przyleciały leki, w tym fenistil żel (mała reklama 😉) przysłany przez Gosię K. i się smaruję, piję wapno, zacząłem brać antybiotyk, bo swędzenie nie ustaje trzeci dzień.

Pierwszy raz od trzech miesięcy wróciłem do stolicy. Przyjechałem dwa dni drogi z głębokiego południa na spotkanie ekonomów, ale przede wszystkim zobaczyć jak sprawa moje pobytu, no i jest dobra wiadomość: dostałem wizę pobytową na dwanaście miesięcy. Co za hojność pomyślałem sobie, ale niech wam będzie. Państwo ciągnie grubą kasę z każdego obcokrajowca i większość nie wie, że to nie jest mało, bo prawie czterysta euro. Mam kartę rezydenta, wklejkę do paszportu i jestem legalnie w kraju.


Na koniec, pierwszy raz ktoś mi powiedział, że schudłem, a był to mój wychowanek z Mahavatse, obecnie salezjanin na pierwszym roku studiów filozoficznych we Fianarantsoa. Nie spodziewałem się, że to widać. No cóż jemy zdrowo, ale… może prawda, że „klimat zabójczy, praca mordercza” :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz