Pierwszy raz (chyba) uda się uporządkować listę ubezpieczeń społecznych naszych pracowników w trzech różnych sektorach, które są na misji: szkoła, warsztat, parafia, a jest ich prawie sześćdziesiątka.
Został jeszcze jeden ogrodnik do przeniesienia z listy nauczycieli w szkole (nie
wiem jak się tam znalazł) na listę pracowników parafii i będzie okej. Urzędy!
Pierwszy raz w życiu pogryzły mnie mrówki. Fakt: łóżko stało za blisko ściany, gdzie sobie wędrują w dwóch kierunkach. W nocy, o
północy „wtargnęły” na moje łóżko i „zaatakowały”. Najgorsze, że
budzisz się, w półśnie, nie wiesz o co chodzi. Kolejne noce już było spokojniej, skropiłem śmierdzącym płynem,
odstawiłem od ściany i teraz można spać. Dyrektor, od czterdziestu lat na
Madagaskarze, mówi, że trzeba walczyć z mrówkami, choć jest to walka przegrana 😊
Pierwszy raz od kilku miesięcy spadł deszcz, no i była radość,
nadzieja, nawet euforia. Wszyscy na niego czekali, z utęsknieniem. Pola są
suche jak popiół, pył
niesamowity jak powieje z południa (tzw. tsioka atsimo czyt. ciku acimu). Kiedy
dojeżdżałem do Ankililoaka, bo byłem na
spotkaniu rodziców w jednej z czterech naszych szkół podstawowych „wioskowych”,
czułem deszcz w powietrzu, wspaniałe uczucie po fali upałów 38-stopniowych.
Pierwszy raz nocowałem w Mahavatse, naszej wspólnocie w Tulear i w
nocy coś mnie pogryzło, pchły czy co, kolejna noc nieprzespana,
wszystko swędzi od głowy, do stóp. Na szczęście
przyleciały leki, w tym fenistil żel (mała
reklama 😉)
przysłany przez Gosię K. i się smaruję, piję wapno, zacząłem brać antybiotyk, bo swędzenie nie ustaje trzeci dzień.
Pierwszy raz od trzech miesięcy wróciłem do stolicy.
Przyjechałem dwa dni drogi z głębokiego południa na
spotkanie ekonomów, ale przede wszystkim zobaczyć jak sprawa moje pobytu, no i
jest dobra wiadomość: dostałem wizę pobytową na dwanaście miesięcy. Co za hojność
pomyślałem sobie, ale niech wam będzie. Państwo ciągnie grubą kasę z każdego
obcokrajowca i większość nie wie, że to nie jest mało, bo prawie czterysta euro. Mam kartę rezydenta, wklejkę do paszportu
i jestem legalnie w kraju.
Na koniec, pierwszy raz ktoś mi powiedział, że
schudłem, a był to mój wychowanek z Mahavatse, obecnie salezjanin na pierwszym roku
studiów filozoficznych we Fianarantsoa. Nie spodziewałem się, że to widać. No
cóż jemy zdrowo, ale… może prawda, że „klimat zabójczy, praca mordercza” :P